ĀпaŦema

Forum Gildii ĀпaŦema

#1 12-10-2009 10:32

Wisielec

Członek Rady Gildii

Zarejestrowany: 19-08-2009
Punktów :   
Płeć: On
Gildia: ĀпaŦema.
Klasa: Łotrzyk

listy z cienia - Słowo i Urok*

W upiornym świetle księżyca Brill wyglądało jeszcze strasznej niż w ciągu dnia. Nieumarli snujący się po ulicach, w sobie tylko wiadomych celach, przyprawiali przyczajonego na wzgórzu zwiadowcę o dreszcze. Musiał jednak wykonać zadanie, jeśli Informator mówił prawdę od tej wyprawy zależy więcej niż przełożeni byli skorzy przyznać. Jeśli to wszystko prawda... Zwiadowca zadrżał ponownie po czym przymknął oczy. To wszystko było bez znaczenie, nie było wczoraj ani jutra, tylko teraz. Zadanie. Zaszumiał wiatr, zaskrzypiały okiennice nieodległej gospody, w ich jękach brzmiało zaproszenie.

Promienie księżyca wpadały przez otwarte okno gospody, wędrowały po podłodze wychwytując swymi palcami wszechobecne kłębki kurzu, prześlizgiwały się po krzesłach, wędrowały po stole, tworzyły cienie. Jeden z nich drgnął nieznacznie. Ręka powoli popełzła po stole, by po chwili stać się podporą dla ciała pochylającego się nad powierzchnią blatu. Przy nikłych błyskach księżycowego światła zwiadowca wbił spojrzenie w rozrzucone, starannie zapisane karty. Nie zdołała powstrzymać jęku rodzącego się w trzewiach, a więc jednak to prawda, stało się, pozostawało już tylko jedno, poinformować zwierzchników. Po raz ostatni omiótł spojrzeniem pomieszczenie, zatrzymując je na leżących na łóżku bezokich zwłokach. Zdawały się nie zdradzać przejawów życia, ale w tej krainie o niczym to nie świadczyło, nie stanowiły jednak zagrożenia. Zwiadowca wycofał się ostrożnie.

Po kilkunastu minutach leżące na łóżku ciało drgnęło. Kościste palce powlekły się do szyi by ostrożnie musnąć wiszący na niej stryczek. Wisielec zazgrzytał zębami. Spędził kilka nocy nad przeklętymi dokumentami, a człowiek nawet ich nie zabrał.

                                                                                     ***

Światełko świecy tańczyło w delikatnych podmuchach wiatru wdzierającego się przez okno. Pogrążony w lekturze mężczyzna westchnął cicho biorąc do rąk kolejny raport. Czytał go już kilka razy, ale wciąż nie był pewien jak przekazać wieści królowi. Wyjrzał przez okno na niebieskie dachówki Miasta Burz. Wszystko wskazywało na to, że nieumarli postanowili przejść do ofensywy. Od dłuższego czasu zbierał już doniesienia, że sporo ich przemierza okoliczne ziemie, ale nie spodziewał się powołania tej... organizacji. Zamyślił się zawieszając wzrok na drgającym płomyczku. Grupa podległa tylko Mrocznej Pani oraz dowódcy Anatemy, zebrani w jedno miejsce najskuteczniejsi zabójcy i szpiedzy Hordy, których tożsamość znana jest tylko ich zwierzchnikom, którzy  nie zawahają się oddać swe życie za Hordę... Nieżycie zresztą też. Mężczyzna westchnął ponownie. Nadchodziły ciężkie czasy.



//OOC
*ma się nijak, wiem. Ale to taka małe nawiązanie do wczorajszej pogawędki. Luźne.

Offline

 

#2 18-11-2009 17:26

 Amanea

Członek Gildii

2262311
Call me!
Zarejestrowany: 25-09-2009
Punktów :   
Płeć: Ona
Gildia: ĀпaŦema
Klasa: Łotrzyca

Re: listy z cienia - Słowo i Urok*

Spójrz w mrok. Co widzisz? Ciemność, brak światła, płaską czerń? Bezosobową, cichą, nieruchomą. Przypatrz się dobrze. Nadal nic? Nie jesteś jednym z nich. Więc nic ponadto nie zobaczysz... A wierz mi, że jest tam więcej niż mógłbyś się spodziewać.

Ja widzę cienie trwające w ciemności, przenikające się i łączące w tańcu. Zapraszają mnie do siebie, namawiają, bym wróciła. Długie, aksamitne palce niczym czarne wstęgi wyciągają się ku mnie kusząco, obiecująco... Wiesz jak cienie potrafią się różnić od siebie? Niektóre są tylko delikatną smugą. Inne kłębią się w najgłębszych ciemnościach. Nie dostrzeżesz tego, dopóki nie staniesz się jednym z nich. Tak jak my.

Spójrz na tego mężczyznę. To mój Andovis. Nie widzisz go, ale on szepcze do ciebie - moimi ustami. Chciał cię pożegnać. Bo kiedy skończę mówić, pochłonie cię ciemność. Być może wtedy dostrzeżesz choć mały skrawek tego, o czym opowiadam. Choć przez chwilę... Niezapomniane wrażenie.

Ja jestem jego Methrine. Jego szept jest dla mnie rozkazem. Dzięki niemu tu jestem.

Jesteśmy cieniami pośród cieni. Nie dostrzegasz nas. Ale przecież to, że nas nie widać, nie znaczy, że nas nie ma, prawda?

Póki jeszcze głowa trzyma się twego karku wiedz, że twoja śmierć posłuży dobrej sprawie. Dla nas dobrej.

Niech wszyscy twoi pobratymcy znajdą w tym przestrogę.
Niech odczytają ostrzeżenie zapisane w cieniach.
Niech zaczną bać się szeptów w mroku.
Bo inaczej będzie nam zbyt łatwo...

Żegnaj zatem i przypatrz się ciemności, która cię ogarnie.

Methrine Andovis rozpoczęli swój taniec.

Offline

 

#3 04-12-2009 00:12

 Amanea

Członek Gildii

2262311
Call me!
Zarejestrowany: 25-09-2009
Punktów :   
Płeć: Ona
Gildia: ĀпaŦema
Klasa: Łotrzyca

Re: listy z cienia - Słowo i Urok*

Purpurowy krąg jaśniał upiornym światłem. Wraz z chwiejnymi płomykami świec wychwytywał z wszechobecnej ciemności zarysy biurka, szafek, półek wypełnionych księgami. Daleko po prawej i lewej stronie, kamienna posadzka niknęła w przejściach do kolejnych pomieszczeń. Na wprost zaś, po kilku metrach urywała się gwałtownie, co mogłoby przysporzyć kłopotów nieostrożnemu wędrowcy. O ile taki w ogóle by tu dotarł... W dole majaczyły tunele i ścieżki Podmiasta, przecinane wstęgami kanałów. Nieumarli snuli się tu i ówdzie, załatwiając swoje sprawy. Nikomu się nie spieszyło, mieli przecież tyle czasu... Sklepienie niknęło w głębokich ciemnościach, przecinanych od czasu do czasu lotem wierzchowego nietoperza.
Jednak tu, na półce ponad domem Zapomnianych był tylko on. Ten, którego za życia zwano Corteliusem Deworm, podszedł do biurka i zaczął przerzucać karty pierwszej z brzegu księgi. Równe pismo i niewielkie ryciny przesuwały się pod jego wzrokiem. Nie widział ich jednak, myślami był gdzie indziej.
Drgnął zaskoczony, gdy tuż za nim rozległo się:
- Witaj, Corcie. - wypowiedziane głosem, który świetnie znał, a którego nie spodziewał się usłyszeć tak szybko. - Chciałeś mnie widzieć?
Cienie zatańczyły, witając przybysza, który tak często podróżował ich ścieżkami. Kapłan zamknął księgę i odwrócił się w stronę przyjaciela.
- Witaj, Wisielcze. Nie słyszałem Cię... jak zwykle. Mamy do omówienia pewną sprawę. Przejdziemy się? - wskazał najbliższe przejście i ruszył powoli. Wisielec już po chwili znalazł się u jego boku.
Minęli przejście i kręty korytarz za nim, wychodząc na kolejną półkę umieszczoną nad miastem.
- Mroczna Pani ma dla nas zadanie. - zaczął Cort - Pragnie mieć pod rozkazami specjalną grupę... Grupę, która miałaby zajmować się zdobywaniem informacji, których w teorii zdobyć się nie da.
Wisielec skinął lekko głową, dając znak Cortowi, by mówił dalej.
- Owa jednostka powinna zająć się również eliminacją niewygodnych nam osób. Szybką, sprawną i cichą.
Zatrzymali się na moście przecinającym jedną z łączących kręgi Podmiasta uliczek. Kapłan kontynuował:
- Jako, że ja zajmuję się dyplomacją i utrzymaniem w ryzach tej całej... - tu Cort wymownym milczeniem oddał cały potrzebny epitet - Chciałbym to zadanie powierzyć Tobie. Wierzę, że znajdziesz odpowiednie osoby, które nadawać się będą do tej roli i pokierujesz należycie taką jednostką. Dochodzą tu również Twoje nadzwyczajne zdolności, które będą bezcennym skarbem takiej organizacji. Co Ty na to, Wisielcze?
Zwrócił się w stronę zabójcy, jarzące się spojrzenie napotkało pustkę oczodołów. Wisielec zatarł dłonie.
- Kiedy zaczynamy? Mam już parę pomysłów.
- Jak najszybciej...

***

Jesteś tylko cieniem pośród cieni. Nie widać cię. Jednak to, że cię nie widać, nie znaczy, że cię tam nie ma, prawda?

***

Siedział na skraju tarasu w dzielnicy Wróżów. Nogi opuścił poza krawędź i przyglądał się Sanktuarium rozciągającemu się pod nim. Było gorące, bezwietrzne popołudnie. Przynajmniej dla żywych takie musiało być. Siedział i czekał, a ona się spóźniała.
Stała w cieniu pobliskiego budynku. Kiedy nadszedł czas umówionego spotkania ruszyła powolutku w stronę siedzącego. Starała się skradać najlepiej jak umiała, do końca pozostając w długim cieniu budowli i w ostatniej chwili dopiero ruszając ku swojemu celowi. Stanęła za nim i pochyliła się ku niemu.
- Tupiesz jak smok... - powiedział w chwili, gdy właśnie zamierzała go powitać. Zamiast tego fuknęła tylko niezadowolona. Usiadła obok niego i spojrzała na miasto w dole.
- Wcale nie tupię jak smok.
Cisza zaległa pomiędzy nimi. Obserwowali Sanktuarium szukając wzrokiem potencjalnych celów. Dopiero po chwili Wisielec stwierdził:
- No tak, smoki rzadko tupią, bo głównie latają.
Prychnęła cicho, wiedziała, że nie ma co się odzywać, bo i tak tę sprzeczkę przegra.
- Co tam? Chciałeś żebym przyszła?
- Myślę...
- Myślisz? - wpadła mu w słowo.
- Tak, czasami. Myślę, że nadszedł czas, by w końcu zdecydować o nazwie i zacząć działać.
Tego się nie spodziewała. Nie spodziewała, że tak szybko się to potoczy. No i nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie ją pytał o zdanie. Oczy zabłysnęły jej bardziej.
- Nazwa.
- Ta, nazwa.
Cisza zaległa pomiędzy nimi. Obserwowali zachodzące słońce i wydłużające się cienie. W końcu odezwała się Amanea:
- No, dobra. Wszystko ze śmiercią i tańcem będzie zbyt oczywiste... Najlepiej byłoby, żeby było wieloznaczne i dawało wiele możliwości interpretacji.
Wisielec skinął głową.
- Myślałem, żeby było w starym języku. Psy z Przymierza będą się musiały pogłowić nim wpadną na trop.
- No to mamy tak...
I zaczęli wyliczać słowa, które mogłyby pasować do specyficznego charakteru ich działalności. Przekładali je na język orków i z powrotem na Zapomnianych. Próbowali różnych znaczeń, przekształceń, dwuznaczności. Jednak olśnienie nie przychodziło...
- Śmierć nie, taniec nie, kruki nie, duchy zdecydowanie nie... To wszystko jest takie... banalne i oczywiste. Posłańcy, szepty, cienie, zagłada... Coś w tym kierunku.
- Lament? Rozpacz?
Potrząsnęli głowami i rzucali kolejnymi nazwami. Słońce chowało się za horyzontem, rzucając im ostatnie złote promienie. Cienie zdobywały władzę nad miastem.
- Methrine...
- Piekne. Dwuznaczne. Idealne. Znajdźmy jeszcze dopełnienie.
Księżyc powoli wędrował po niebie, a oni wciąż głowili się nad dalszym ciągiem.
- Poddaję się. - mruknęła kobieta.
- Nie, czekaj... Andovis?
Powtórzyła obydwa słowa smakując je po raz pierwszy w takim połączeniu.
- Tak. To jest to. Podoba mi się.
Wisielec skinął lekko. Lekkie uśmiechy zarysowały się na ich twarzach. Jedynym określeniem dla tych uśmiechów, mogło być 'upiorne', jednak dla obojga znaczyły one bardzo wiele. Mężczyzna przeciągnął się i zwrócił się do niej ponownie:
- To jeszcze kilka ustaleń dotyczących hierarchii i działania. A poza tym mam już na oku pierwszy nasz cel. Potem polecimy zgłosić komu trzeba, że jesteśmy gotowi.
- Ta jest. - mruknęła i pogrążyli się w rozmowie o hierarchii, szacunku, strachu i tych, którymi przyjdzie się im wysługiwać.

Nim księżyc znalazł się w zenicie taras Wróżów był pusty. A miasto spało spokojnie w nieświadomości nadchodzących zdarzeń, nie zwracając uwagi na dwa cienie przemykające w ciemnościach.
On i jego Methrine.
Ona i jej Andovis.

***

Przywódca jest jeden. Ja pozostanę w twoim cieniu. Ktokolwiek zapomni o szacunku wobec ciebie, przekona się, że mrok za tobą potrafi być czasem groźniejszy i bardziej zabójczy niż ty sam.

Ostatnio edytowany przez Amanea (04-12-2009 08:07)

Offline

 

"Lament of the Highborne" w wykonaniu Pani Sylvanas Windrunner.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rapowo.pun.pl www.bitcc.pun.pl www.bakugan-adventures.pun.pl www.qqteam.pun.pl www.zionteam.pun.pl